Nazywam się Marek. W sakramentalnym związku małżeńskim jestem od 40 lat. 8 lat temu wyjechałem do pracy za granicę . Gdy wyjeżdżałem byliśmy małżeństwem z 32 letnim stażem. Syn był już dorosły i sam założył własną rodzinę, a córka miała 14 lat. Myślałem i chciałem aby tak było, żeby mojej rodzinie żyło się lżej, by nasz byt finansowy się poprawił. Niestety jak to często jest na obczyźnie i ja uległem pokusie. Poznałem kobietę i zatraciłem się zostawiając swoje dzieci żonę i wnuczki. Nie umiałem wtedy docenić  tego, że moja najbliższa Rodzina nie odwróciła się ode mnie tylko walczył o mnie. Jednak ja nie wracałem do nich.  Pierwsze zrezygnowały i odwróciły się ode mnie dzieci, dlatego że awantury podczas moich pobytów w domu i moje kłamstwa stały się standardem. Czułem, że staczam się na dno moralne coraz bardziej, jednak nie potrafiłem tego zahamować, a tym bardziej z tego się wyrwać. Po rozwodzie, o który wystąpiła żona po 5 latach bezskutecznej walki o mój powrót, ja znowu okazałem się słaby i moralnie zniszczony. Wróciłem do swojej nowej kobiety i myślałem że to taki Boży plan. Jednak moja rodzina nie zostawiła mnie. Teraz wiem, że żona i dzieci modlili się o moje opamiętanie. Włączyli też w modlitwę za mnie naszych wspólnych znajomych. W styczniu wracając do Niemiec postanowiłam pokłonić się Matce Bożej na Jasnej Górze w Częstochowie i tam przedstawić jej swoje prośby. Po uczestnictwie we Mszy Św., gdy przekroczyłem granicę wpadłem w poślizg i doświadczyłem wypadku samochodowego. Jakaś nieznana mi siła, która w podświadomości kazała mi wysiąść z samochodu i przejść na drugą stronę samochodu uratowała mnie, gdyż za chwilę rozpędzone kolejne samochody uderzyły w mój samochód, który uległ całkowitemu zniszczeniu. Jestem pewien, że uratowała mnie opieka Pani Jasnogórskiej. I wreszcie  przyszedł na mnie czas opamiętania. Zrozumiałem, że to nie był plan Boga, tylko szatana by zniszczyć mnie i moją rodzinę, a ja stałem się jego wykonawcą. Zrobiłem wiele zła jednak dzisiaj wiem, że miłosierdzie Boże jest wielkie. Nie przestaję modlić się do Matki Bożej oddając jej własną rodzinę i siebie. Moje uczestnictwo w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej  pozwoliło mi doświadczyć kolejnego niesamowitego przeżycia. Czułem jak ciężki jest krzyż moich win, który przyszło mi nieść. Jestem raczej wysportowanym człowiekiem, ale ciężar tego co przyszło mi nieść na ramionach przytłaczał mnie z każdym krokiem coraz bardziej. Wiedziałem że muszę się zmienić, by ciężar nie powalił mnie. Teraz modlimy się wspólnie z żoną o wstawiennictwo Królowej Rodzin za zgodę i pojednanie się z dziećmi. O ich wybaczenie moich błędów i wyrządzonych im krzywd. Wierzymy że wstawiennictwo Tej, która jest Ostoją rodzin da nam siłę i pomoże przetrwać trudne chwile, oraz pomoże nam wrócić do siebie. Wierzymy że Matka Boga daje nam siły, a za Jej wstawiennictwem wyprosimy tak potrzebne nam łaski i miłosierdzie Boga. 

Z Panem Bogiem. Marek.